Navigation Menu+

Kompleks Riese

Posted on kwi 23, 2014

Jedno z pomieszczeń w kompleksie, gdzie złożono ocalały sprzęt (czy raczej jego resztki).

Kompleks Riese (z niem. Olbrzym) – jedno z najbardziej enigmatycznych miejsc w Polsce. Mimo że dziś dysponujemy technologią pozwalającą przewidywać trzęsienia ziemi, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak rozległe są nazistowskie podziemia.
Ani co tak naprawdę się w nich działo.
 

  • Część korytarzy w Riese jest zalana, stąd poruszać się można nimi jedynie w niewielkich łódkach. Steruje niestety przewodnik, wykorzystując liny zawieszone przy stropie.
  • Jedno z pomieszczeń w kompleksie, gdzie złożono ocalały sprzęt (czy raczej jego resztki).
  • Oberschütze pilnujący wejścia do jaskini lwa.
  • Najsłynniejszy strop drugiej wojny światowej. Na kolejnym ujęciu widać, jak bycza jest to konstrukcja.
  • Na żywo robi jeszcze większe wrażenie. Nie żeby sama w sobie prezentowała się inaczej - różnica polega na tym, że kiedy przeciska się ileś set metrów tunelami pod ziemią, a potem nagle wchodzi do tak przestronnej hali, robi to piorunujące wrażenie. Gwoli ścisłości - ten strop znajduje się w środku góry.
  • Niewiele rzeczy ocalało z czasów wojny - tym bardziej liczba masek jest zastanawiająca.
  • Idziemy dalej korytarzami, zagłębiamy się dalej we wnętrze góry... i nagle przed naszymi oczyma staje coś takiego. Hala produkcyjna? Do dzisiaj nie wiemy.
  • W każdej części kompleksu dostaniecie takie gustowne nakrycie głowy - przydaje się, bo gdzieniegdzie można przywalić w niski strop.
  • Względnie, możecie wybrać inne kolory. Co tam akurat jest w modzie...

Budowę podziemnego kompleksu rozpoczęto w 1943 roku – hitlerowcy zdążyli więc uwinąć się z całością w dwa lata, gdy niefortunnie dla nich – a fortunnie dla całej reszty – zakończyła się druga wojna światowa. Czy wiadomo, po co w ogóle zadawali sobie ten trud? Nie do końca, bo gros dokumentów zaginęło, a cała reszta została z premedytacją zniszczona.

Odpowiedzi mógłby zapewne udzielić Heinrich Himmler, który w porozumieniu z Amerykanami chciał w ostatnich dniach wojny zbudować IV Rzeszę. Mógłby, gdyby nie to, że gdy zaczęto go przesłuchiwać, połknął kapsułkę z cyjankiem i padł trupem w pokoju przesłuchań. Na dowód czego amerykańscy żołnierze wykonali zresztą słynną fotografię. Wiele dowodów zniszczyły także bombardowania, czyniąc infrastrukturę niezdatną do użytku.

 

Co wiemy na pewno?


Cóż, niewiele. Z pewnością Niemcy przenosili na Dolny Śląsk istotną „działalność”, jednak trudno powiedzieć, na czym mogłaby polegać. Panuje konsensus co do tego, że nawet u schyłku wojny przekonani byli, iż tereny te – rdzennie niemieckie z ich punktu widzenia – pozostaną w Rzeszy. Nawet pesymiści nie przypuszczali, że powojenne status quo uformuje się w znacznie innym kształcie, a Dolny Śląsk trafi w granice Polski. Ponadto, Sudety oferowały świetne schronienie, z racji mocnych formacji skalnych, które miały przetrwać nawet zmasowane ataki z powietrza.

Wiemy na pewno, że do budowy kompleksu Riese były zaangażowane ogromne zasoby ludzkie – niestety, rekrutowane spośród więźniów obozów koncentracyjnych. Doszło nawet do tego, że w okolicy Riese zbudowano podobóz KL Gross-Rosen, by osadzeni mogli szybciej docierać do miejsca pracy. Warunki jej prowadzenia były nie tylko uwłaczające, ale także śmiertelne. Nie sposób ocenić, ilu ludzi straciło życie w zawałach, czy też po prostu z wycieńczenia. Szacunki mówią o tym, że pracowało tam nawet kilkadziesiąt tysięcy więźniów. Żyli oni średnio niecały miesiąc.

Przechodząc tunelami drążonymi w skałach, nietrudno zrozumieć, dlaczego taki stan rzeczy miał miejsce. Do dyspozycji więźniowie mieli prymitywne narzędzia, brakowało jakichkolwiek zabezpieczeń górniczych, a teren był niestabilny. Życie ludzkie było znacznie mniej warte, niż dobry kilof. Co więcej, w wydrążonych tulejach detonowano ładunki wybuchowe, by przyspieszyć prace.

Hitlerowcom taka sytuacja była na rękę – im mniej pracujących przeżywało wypady pod ziemię, tym mniejsze było prawdopodobieństwo, że ktokolwiek ujawni, co jest budowane w Górach Sowich. U schyłku wojny zresztą zabijano tych, którzy zdołali przetrwać mordercze warunki pracy.

Gdy od wschodu nadciągała Armia Czerwona, hitlerowcy wysadzali szyby i na gwałt zakopywali wszystkie wejścia do tuneli. Ponadto zniszczyli każdy dokument, który dawałby pojęcie o samym układzie tuneli, czy planach ich rozbudowy. Stąd też nie wiadomo, jaki miał być ostateczny kształt kompleksu Riese. Dziś możemy tylko spekulować, co było dla Niemców na tyle ważne, by przedsięwziąć tak drastyczne środki.

 

Jakie więc są przypuszczenia?


W myśl starożytnej zasady, ile głów, tyle opinii. Mamy do wyboru spekulacje naukowe, quasi-naukowe, oraz te, które pasują w zasadzie chyba tylko do popkultury. Każdy temat owiany nawet lekką mgiełką tajemnicy nadaje się na materiał do snucia teorii spiskowych – Riese zaś tonie w oparach niewyjaśnionych historii.

Najbardziej prawdopodobne moim zdaniem jest to, że kompleks miał być podziemną fabryką. Trudno oprzeć się takiemu wrażeniu, gdy znajdując się w środku góry, nagle wchodzi do podłużnego pomieszczenia, łudząco przypominającego halę produkcyjną. Wydaje się, że wielu badaczy opiera swoje przypuszczenia właśnie na tej hipotezie. Część twierdzi, że naziści planowali przenieść do Riese budowę rakiet V1 i V2, które w końcowej fazie wojny stanowiły ich sztandarową nowinkę technologiczną.

Inni uważają, że Sudety wybrano nie tylko ze względu na mocne skały, ale na to, co się w nich znajduje. Otóż teren ten kryje bogate złoża uranu – a zatem surowca, który niezbędny jest do wytworzenia bomby atomowej. Z pewnością III Rzesza podejmowała próby opracowania tej technologii i wcielenia jej w życie, toteż hipoteza ta może być zgodna z prawdą. Tłumaczyłoby to tajemniczość całego projektu.

 

Jak zwiedzać?


Przede wszystkim mając na uwadze, że jesteśmy w Polsce.

Jakkolwiek byśmy naszej Ojczyzny nie kochali, trzeba jej przyznać, że ma wyjątkową zdolność do marnotrawienia potencjału. W tym przypadku chodzi o potencjał turystyczny, gdyż ze wszystkich tych kompleksów można byłoby stworzyć naprawdę niezłą atrakcję. Przy tym nietrudno wyobrazić sobie, że i na powierzchni można by zadbać o odpowiednią oprawę.

Otrzymujemy jej namiastkę we Włodarzu – jest to miejsce prowadzone nie przez organy administracji, a prywatnego przedsiębiorcę. Szczegółów nie znam, ale jedno nie ulega wątpliwości – tam postarano się o to, by cała otoczka była odpowiednia, zanim jeszcze zagłębimy się pod ziemię. W innych przypadkach cała zabawa zaczyna się dopiero w środku.

Proponuję więc zacząć właśnie od Włodarza - tam można poczuć klimat całego przedsięwzięcia – a następnie udać się do Walimia (gdzieniegdzie jako: „Rzeczka”), skąd można szybko dostać się do Osówki. W każdym z tych miejsc obecny jest przewodnik – w dodatku ludzie ci znają się na rzeczy i słucha się ich z przyjemnością.

Jeśli jedziecie bez wcześniejszej rezerwacji, sprawdźcie zawczasu w jakich godzinach organizowane są wejścia, by potem się nie spieszyć (ja i moja dziewczyna w Osówce weszliśmy po czasie – i to tylko dzięki uprzejmości obsługi, która wpuściła nas do środka i pozwoliła samemu znaleźć resztę grupy).

  • Takie rarytasy znajdziecie na zewnątrz Włodarza (vel Wolfsberga)
  • Wiertło, którego używano we Włodarzu
  • Nieproszonym wstęp wzbroniony
  • I miejsce pamięci tym, którzy zginęli pod ziemią. Odczytywana jest tam lista zidentyfikowanych ofiar.


Fatal error: Uncaught Exception: 12: REST API is deprecated for versions v2.1 and higher (12) thrown in /wp-content/plugins/seo-facebook-comments/facebook/base_facebook.php on line 1273