Navigation Menu+

Påskekrim, czyli Wielkanoc po norwesku

Posted on mar 26, 2016

2935668870_89047a0f13_o

Jak najlepiej spędzić Wielkanoc?


Miłośnicy zbrodni odpowiedzą pewnie jednakowo: polując. Ale nie na potencjalne ofiary, a na ciekawe kryminały – przynajmniej z takiego założenia wychodzą od początku dwudziestego wieku Norwegowie.

Nie od dziś wiadomo, że tradycje wielkanocne bywają różne. W Polsce grasuje zając, we Francji skrzydlate dzwony lecą do Rzymu po czekoladowe jajka (a potem ku uciesze dzieci gubią je w drodze powrotnej), na Filipinach odtwarza się sceny ukrzyżowania (przy okazji biczując kilku ochotników), na Korfu rozbija się ceramikę, w Rosji pewnie pije się wódkę, a w Skandynawii… czyta kryminały. Tradycja wykracza zresztą daleko poza karty książek, bo w tym czasie emitowane są nowe seriale kryminalne, słuchowiska w radiu, a na kartonach mleka drukuje się komiksy ze zbrodnią w tle. Najważniejsze jednak dla Norwegów pozostają powieści kryminalne. Właśnie wtedy publikuje się najgłośniejsze tytuły – i jest to jedyny moment w terminarzach wydawniczych, kiedy takie sławy jak Nesbø czy Nesser mogą wejść sobie w paradę, wydając swoje książki tego samego dnia. I podczas gdy my spokojnie spożywamy wielkanocne śniadanie, tłuczemy się pisankami czy oblewamy wodą, norweskie rodziny siadają wygodnie w fotelach i zanurzają się w lekturze.

1477203892_0b11668f81_b

 

Skąd ten zwyczaj?


CBHZKhfWoAEnzN0Zaczęło się niewinnie. Dwóch Norwegów, Nordahl Grieg i Nils Lie, pewnego dnia w lutym 1923 roku postanowiło, że wspólnie napiszą książkę. Zatytułowali ją „Bergenstoget plyndret i natt” (czyli mniej więcej Pociąg z Bergen został obrabowany nocą). Niezbyt chwytliwe? Być może, a przynajmniej z takiego założenia wyszli pisarze. Temat też wydawał się raczej nieświeży, biorąc pod uwagę liczbę podobnych powieści osadzonych w czasach Dzikiego Zachodu. Grieg i Lie okazali się jednak prawdziwymi specami od PR-u – nie tylko sprawili, że książka świetnie się sprzedała, ale także ustanowili nową tradycję wielkanocną.

Wpadli bowiem na to, że nie ma lepszego sposobu na reklamę, niż duży nagłówek w jednej z najbardziej poczytnych gazet, „Aftenposten”. W efekcie na pierwszej stronie pojawiła się wieść o nocnym napadzie na pociąg z Bergen, stanowiąca zarazem tytuł powieści. Headline okazał się na tyle sugestywny, że zdecydowana większość czytelników była przekonana, iż gazeta donosi o rzeczywistym zdarzeniu. Kiedy prawda wyszła na jaw, nakład powieści tak się zwiększył, że nie mogło przejść to bez echa.

Wydawcy szybko przekonali się, że mogą spożytkować medialny szum – i zrobili to najlepiej, jak potrafili, wydając w kolejnych latach szereg kryminałów w okresie wielkanocnym. Ostatecznie wydaje się więc, że pochodzenie tego szlachetnego święta jest raczej prozaiczne i sprowadza się jedynie do marketingu. Ale… jak to zazwyczaj bywa, nic nie jest pewne.

Jeśli zapytalibyśmy przeciętnego Norwega, skąd wzięło się kryminalne zabarwienie Wielkanocy, popatrzyłby na nas badawczo, podrapał się po głowie, a potem zapewne rozłożyłby ręce. Dla naszego rozmówcy bowiem byłaby to sytuacja analogiczna do tej, kiedy kogoś z nas obcokrajowiec zapytałby, dlaczego w lany poniedziałek oblewamy się wodą. Niby możemy dotrzeć do genezy tego zwyczaju, ale na dobrą sprawę bez pogrzebania w Internecie nie wiemy nawet, skąd wzięła się nazwa śmigusa-dyngusa.

Jedno jest pewne – na Wielkanoc sprzedaż kryminałów w Norwegii wzrasta mniej więcej o 50%, a w telewizji trudno trafić na serial, w którym nie pojawia się zbrodnia. I pomyśleć, że w tegorocznym rankingu najszczęśliwszych narodów świata przygotowanym przez ONZ Norwegowie uplasowali się na czwartym miejscu…

Źródła: National Geographic, The Nordic Page, A New Life in Norway, The Spectator.
Foto: seagers (dom, CC BY-NC-SA 2.0), Klaus Rosenstingl (ulica, CC BY-NC-SA 2.0) @smuggerud/Twitter (Aftenposten).

Fatal error: Uncaught Exception: 12: REST API is deprecated for versions v2.1 and higher (12) thrown in /wp-content/plugins/seo-facebook-comments/facebook/base_facebook.php on line 1273