Navigation Menu+

Tatry w maju

Posted on maj 19, 2014

3

Gdzie by tu pochodzić, kiedy śniegu jeszcze trochę, a jednocześnie słońce grzeje już tak, że bez filtra lekko się podpieczemy? Może wdrapać się na Rysy? Niby można, chodzą tam przecież przez cały rok. Na YouTubie swego czasu triumfy święcił film, w którym jakiś kandydat na denata szedł na szczyt, w środku srogiej zimy, bez czekana, raków… zasadniczo, bez jakiegokolwiek sprzętu.

My też żadnego nie zabraliśmy, więc nie wypada. To gdzie?

 

Może by tak na Giewont?


Zaraz ktoś powie, że… psio mać, kiesik to może tak, ale teroz? Dyć to ceprowska – choć wcale niebrzyćka – grapa, dlotego niech sobie ceper hań goni.

No i niech sobie goni. Wiele się nie nachodzi, a widoki będzie miał przednie (i będzie mógł wyciągnąć sobie nogi, jak na zdjęciu głównym). Zresztą, co by nie mówić, Giewont nigdy nie będzie passé. Ot choćby dlatego, że spoziera na całe Zakopane (a ponadto, komara przycina tam rycerz, który obudzi się, gdy Polska będzie zagrożona).

Zatem ruszajmy – jeśli zatrzymaliśmy się w Zakopanem, najlepiej z Murowanicy, czyli przez Kuźnice niebieskim szlakiem. Możemy iść też czerwonym przez Dolinę Strążyską, ale po drodze napotkamy pewien problem – szlak od Przełęczy w Grzybowcu jest zamknięty na sezon zimowy. Summa summarum lepiej wybrać tę pierwszą opcję.

endo-giewont
Jak widzicie, cepry-piechurzy mogą zrobić całkiem zgrabne kółko, wychodząc po drugiej stronie Zakopanego, na Krzeptówkach. W sumie zejdzie się w ten sposób parę kilometrów, a w słoneczny dzień idąc asfaltem można przypiec się trochę także od spodu.

Tabliczka wieszczy ponad trzygodzinną podróż, ale to wersja z okładem dla tych, którzy po drodze chcą narobić trylion zdjęć i wychylić co najmniej kilka piw, coby się dobrze zaprawić do łańcuchów czekających na końcu. W rzeczywistości dojdziecie do nich w jakieś dwie godziny.

1

Następny przystanek: Kalatówki. Kolejny: Hala Kondratowa.

Ponieważ nie ma tam wielu rzeczy, które wyglądają imponująco na zdjęciach, nie ma także zdjęć. Zerknijmy lepiej na to, co dzieje się na samym Giewoncie. Kiedyś byłem tam w lipcu czy sierpniu – świetna sprawa, o ile jesteście entuzjastami zatłoczonych autobusów, czy innych tego typu rozrywek. Tyle tylko, że w tym przypadku ludzie przepychają się przy urwisku, więc nikt nie przyciśnie nikogo do szyby.

A w maju…

2

 

Spokój. Można postać sobie nad przepaścią, czy posiedzieć pod krzyżem i pooglądać widoki. Ewentualnie trzasnąć zdjęcie butów, żeby była fajna główna fotka na bloga.

3

 

Dziwi mnie, że Palikot jeszcze tym krzyżem się nie zajął. Jakby nie było, jest bardziej niebezpieczny od tego, który można podziwiać na plenum Wysokiej Izby. Przede wszystkim ściąga pioruny – kiedyś zdarzyło się, że podczas jednej burzy zginęły tam cztery osoby, a kilkanaście zostało rannych. Co więcej, powiewają na nim flagi obcego państwa. Na polskim, suwerennym terytorium! Ba, nawet górują nad nim. To jest dopiero symbol.

4

 

Ale wystarczy siedzenia na Giewoncie. Ile można spozierać na Tatry, które po lekkim przyprószeniu śniegiem wyglądają niemalże jak Alpy? A skoro o śniegu mowa… schodząc o tej porze roku żółtym szlakiem do Doliny Małej Łąki, istnieje duże prawdopodobieństwo, że napotkamy biały puch. Jeśli tak się stanie, spokojnie możemy się poślizgać. Deski nie potrzeba, wystarczą jakiekolwiek buty.

5

 

Możemy też spożytkować czas rzucając w siebie śnieżkami.

6

 

Giewont z głowy


Warto jednak pamiętać, że to właśnie na tym szczycie (tj. gwoli ścisłości, Wielkim Giewoncie) ginie obok Orlej Perci najwięcej osób. Pewnie, w przypadku części z nich jest to wynik złego przygotowania – ale jakby nie patrzeć, nawet na takim wierchu jeden mały błąd może kosztować życie najlepiej wyposażonego i doświadczonego turystę. Pokora zawsze w górach musi być, choćbyśmy wchodzili na Sarnią Skałę.

A tymczasem wypadałoby ruszyć dalej. Tylko gdzie cepry mogłyby pójść, skoro już Giewont zaliczony? Może na Kasprowy? Wjechałoby się kolejką… przeszłoby się kawałek… zrobiłoby się kilka zdjęć na Suchej Przełęczy… akurat byłoby co potem w domu pokazać.

Względnie, można się przejść. Tabliczka informuje, że czeka nas trzygodzinna podróż, ale to ponownie wersja dla tych, którzy na smyczy ciągną za sobą żółwia.

7

 

Po drodze specjalnych trudności technicznych nie ma… po prostu się idzie. Od Myślenickich Turni mniej więcej taką dróżką.

8

 

Ledwo pojawi się pierwsza kropla potu, a jesteśmy na miejscu. Po lewej mamy budynek obserwatorium, po prawej punkt widokowy, a niżej, przed sobą, możemy obserwować tych, którym nie starczyło sił, by odbyć tę podróż i wspomogli się kolejką.

9

 

Żarty żartami, ale z czasem w dobrym guście jest wjechać, a nie wchodzić. Na przykład gdy z Suchej Przełęczy chcemy iść dalej w prawo na Czerwone Wierchy, lub w lewo na Świnicę i dalej Orlą Perć.

10

 

W punkcie obserwacyjnym możemy trochę postać, bo panorama jest świetna. Chyba, że idą deszczowe chmury. Wówczas stoimy jeszcze chwilę, łudzimy się, że nie spadnie z nich deszcz, a dopiero potem zaczynamy schodzić. W efekcie istnieje spore prawdopodobieństwo, że przez półtorej godziny iść będziemy w rzęsistej ulewie. Ale od czego ma się nieprzemakalne ciuchy?

11

 

Dwa szczyty schodzone, przydałby się na koniec jakiś staw. Może Czarny Gąsienicowy? Niektórzy uważają, że to najpiękniejsze miejsce w polskich Tatrach, inni, że znacznie ustępuje Dolinie Pięciu Stawów. Tak czy inaczej, robi piorunujące wrażenie, szczególnie jeśli zbocza Kościelca i Orlej Perci są jeszcze lekko przykryte śniegiem.

Wychodzimy z Murowanicy i idziemy prosto do Kuźnic, podobnie jak w przypadku trasy na Giewont i Kasprowy. Tym razem jednak w Kuźnicach mamy dwie opcje – możemy iść do Przełęczy Między Kopami żółtym, lub niebieskim szlakiem. Ostatecznie nie ma znaczenia, który wybierzemy – i tak wracać będziemy tym drugim. Oba spotykają się znów pod Murowańcem, a więc na Hali Gąsienicowej. Możemy strzelić tam piwko, albo po sportowemu ruszyć dalej, a piwko wypić dopiero wieczorem.

12

 

Trasa jest urozmaicona – prowadzi zarówno odkrytymi, jak i osłoniętymi szlakami. Przy dobrej majowej pogodzie namęczymy się więc nie tylko przebierając nogami, ale też zakładając i ściągając kurtkę. Zakładając i ściągając. Zakładając… i ściągając.

13

 

Tabliczki informacyjne w tym przypadku mogą oddawać prawdziwy czas przejścia, bo nieraz będziemy musieli się zatrzymać i podziwiać. Zdjęcie poniżej nie zostało nawet muśnięte photoshopem. Nie ma konsensu co do tego, kto je zrobił. Ja twierdzę, że ja. Dagmara twierdzi, że ona.

14

 

I śniegu po drodze będzie tak akuratnio – nie za dużo, nie za mało.

15

 

A na miejscu w maju pusto, o ile nie trafimy niefortunnie na jakąś wycieczkę, która będzie sprawdzać stabilność pokrywy lodowej na tafli stawu, albo głośno komentować ruch kaczek, analizując każdy skręt wywołany ciśniętym kamieniem. Tak czy owak, widoki nie znudzą nam się nawet po godzinnym posiedzeniu. I możemy ruszyć z Czarnego Stawu Gąsienicowego na Karb, by urozmaicić sobie powrót do Kuźnic; bądź wracać na Przełęcz między Kopami.

16

 

Na koniec wypada pamiętać o lawinach. Maj czy czerwiec to nie miesiące, w których powinno się do tej kwestii podchodzić ambiwalentnie. Turysta ma się tym przejąć, monitorować, i wiedzieć kilka rzeczy.

17

Przede wszystkim to, że ta skala w przypadku polskich Tatr jest niewymierna. Wynika to z faktu, że zaprojektowana została jako ogólnoświatowe kryterium, które ma pełnić uniwersalną rolę. Pięciostopniową skalę spotkacie więc gdziekolwiek się udacie – zarówno w naszych niskich Tatrach, jak i podczas wejścia na Matterhorn. Ma to ułatwić nam poruszanie się po obcych górach, ale jednocześnie sprawia, że gubimy się na własnym podwórku. W Tatrach nigdy nie dojdzie do tego, by miał miejsce piąty stopień zagrożenia. Przy czwartym zmiotłoby pewnie pół Zakopanego. Interesować nas więc powinien jedynie 1, 2 i 3. I koniec. Dla naszego bezpieczeństwa (i wymierności skali), przyjmijmy, że pozostałych nie ma.

Dlaczego tak? Bo wtedy drugi stopień jest środkiem skali – i od razu czujemy, że wówczas wyjście w góry wiąże się z pewnym ryzykiem. Trójka to proszenie się o tragedię, jeśli nie ma się odpowiedniego sprzętu i przeszkolenia.

I nawet w maju może być różnie. Chwilę poświęci słońce, a potem…

buczynowa dolina - dolina 5 stawów

 

Dzięki za wspólną wycieczkę i do zobaczenia w czerwcu! Jak pogoda dopisze, będą fajne zdjęcia z Orlej Perci.

 


Fatal error: Uncaught Exception: 12: REST API is deprecated for versions v2.1 and higher (12) thrown in /wp-content/plugins/seo-facebook-comments/facebook/base_facebook.php on line 1273