
Ostatnimi czasy rozgorzała burza, gdy jedno z wydawnictw postanowiło uprzejmie poprosić blogerkę, by usunęła pewną recenzję – rzecz jasna krytyczną. Prośba sama w sobie cechowała się już pewną pikanterią, niemniej by podgrzać atmosferę, okraszono ją także informacją, że w razie nieusunięcia autorce grozić mogą konsekwencje prawne. Why so serious? Argumentowano, że opinia o książce (konkretnie o jakości korekty) godzi w dobre imię wydawnictwa....